Komentarze: 0
wczoraj, tak jak pisalam - poszlam do klubu. usiadlam i saczylam sok pomaranczowy. tak po prostu. i sluchalam samych pieknych piosenek o milosci. kompletnie zapomnialam, ze w czwartki zawsze taka muzyke puszczaja... po 30 minutach samotnego siedzenia zobaczylam mojego kolege. pomachalam mu, dosiadl sie do mnie. kolega rowniez zdolowany, bo rzucila go dziewczyna. no to sie dobralismy w ten piekny wieczor... najpierw narzekalo jedno, potem drugie.
wrocilam do domu przed polnoca... i nakrylam moja siostre z jakims chlopakiem w lozku! jej reakcja : "eee no tego... myslalam, ze poszlas imprezowac i wrocisz pozniej...". jego reakcja "czesc, jestem kamil... a ty zapewne jestes....". "karolina..." - burknelam.
mama pojechala do gdanska, a coreczki rozrabiaja ;)
mialam wylaczona komorke. michal zostawil wiadomosc na poczcie "bylo mi zle na imprezie bez ciebie, wiec wyszedlem po godzinie. przepraszam cie za to wszystko. jestem idiota. idiota, ktory cie kocha... pa".
on jest "idiota", a ja zlosnica.
ale bedzie dobrze...